Zbigniew Mikołejko ma umysł przekorny: jednocześnie kusi go diabeł i anioł, gotyk i barok, a może diabeł i anioł (jak i gotyk, i barok) są tą samą przemienną postacią Demona, który rozbija młotem czasu wszystko, co jest pozornie nam bliskie, tworząc z tego paskudne artefakty rzeczywistości pozbawione światła transcendencji. Panuje w nas i poza nami Noc niewiedzy, ciemnej materii i czarnej dziury. Podświadomość poety jest totalnie religijna, a wiadomo, że pisanie wierszy to sięganie po stany szamaniczne, archetypiczne, niebezpieczne, pełne uroku, zauroczeń i uroków. Poeta kultywuje wyobraźnię romantyczną, a właściwie barokową, jak z filmów grozy, horrorów, a przecież poważną i swoiście liturgiczną, obrzędową. Bliskie są mu Mickiewiczowskie „Dziady”, ale przede wszystkim Biblia, a osobliwie księgi Koheleta i Hioba: sam cierpiący i niszczony przez Jahwe Hiob, symbol naszego absurdalnego wędrowania w matni duchowej Nocy i w krwi przemijającego czasu. Kohelet też jest bliski, bo jego fraza pobrzmiewa u Mikołejki stale: Wszystko ma swój czas i wszystko to marność nad marnościami.
Twórczość poetycka profesora Zbigniewa Mikołejki:
„Gorzkie żale” (2017), „Heilsberg, to miasto” (2018), „Kwintet” (2019).
Dodaj pierwszą recenzję “Kwintet”