„Dwunasty sierpnia dwa tysiące siedemnastego roku. Jedziemy przez Kościerzynę do Bytowa. Właścicielka wynajętego mieszkania uprzedza nas telefonicznie o drzewach powalonych na drogę przez wichurę. Tadek i Róża, którzy przed chwilą marudzili i płakali, nareszcie zasnęli. Pierwszy raz podróżujemy wspólnie z półtoramiesięcznym synkiem. Jedziemy w błogiej ciszy. Nagle las znika. Z ziemi sterczą kikuty drzew, metodycznie połamane przez żywioł. Nie widzieliśmy nigdy tak bezwzględnie precyzyjnej siły. Niespodziewanie uruchamia się lampka sygnalizująca awarię silnika. Stajemy na poboczu. Żebyśmy tylko nie utknęli z dziećmi w epicentrum zniszczenia, żebyśmy tylko nie zostali uwięzieni w samochodzie? Ale silnik odpala i ruszamy dalej. Skoszony las ciągnie się kilometrami. Wiele osób zatrzymuje auta i robi sobie zdjęcia w scenerii z filmu katastroficznego. A my nie wiemy jeszcze, że oglądamy nasze życie ? takie, jakie będzie, dokładnie za miesiąc i jeden dzień.”
fragment książki
Dodaj pierwszą recenzję “Kołysanka z huraganem”