W ars poetica przede wszystkim liczą na siebie słowa choć w tej akurat poetyce chodzi im po głowie forma jako swoista zabawa lub też częściej tak jakby staje słowom przed oczami niczym ilustracja wizja zapisu literalnego. W którym to zapisie dookolny sens jakiejkolwiek wypowiedzi wcale nie jest już tak wyraźnie goło-słownym. Jest to zarazem jakaś gra w chowanego, w której nie ma wytypowanego z góry zwycięscy, ponieważ ten-co-tutaj-coś-szuka porusza się w grze po omacku, z kolei to-co-tamto-gdzieś-chowa-się czym prędzej z gry bierze przysłowiowe nogi za pas. Dziwna to zabawa, a jednak…
Z jednej strony w przekazie tomiku widać jak na dłoni niewątpliwą ewolucję światopoglądową autora w skrócie zwaną dorastaniem, za którym podąża niczym podskórny zabobon strona formalna a zatem słowotwórcza kolejnych wierszy. Z drugiej strony wierszowaty mówi przez te „swoje się” o zrastaniu „się tego” w czymś co zwie się miłością cielesną ze śmiercią umysłową, takim zrastaniu „się” w ambiwalentnej skądinąd jedności aż po tęsknoty z natury transcendentalne czy też o wiele bliższe nam ludziom zachwyty nad „uciekającym” obrazem dotykalnego świata. To gdzieś tak jakby z tyłu głowy następuje i wersyfikacja, tudzież przekrój związków frazeologicznych czy potem również autonomiczna transliteracja kolejnych wierszy, które stają się dla tego zmęczonego „się” tak jakby już jedynie płaską, żeby nie dopowiedzieć i nader eksperymentalną puentą.Debiutancki tomik autorski przede wszystkim eksperymentuje z językiem (słowotwórstwem), ale i bawi się krótką formą wiersza przez autora tutaj śmiało nazywaną „lakoniczną formułą”. Zabawa to czy też na serio mowa o pięknie otaczającego nas świata, wiecznym „umieraniu i ponownych narodzinach”, o przeźroczystych, ale samotnych uczuciach, które odchodzą w nas najszybciej.
Wartkie obrzeżyny
W ars poetica przede wszystkim liczą na siebie słowa choć w tej akurat poetyce chodzi im po głowie forma jako swoista zabawa lub też częściej tak jakby staje słowom przed oczami niczym ilustracja wizja zapisu literalnego.W którym to zapisie dookolny sens jakiejkolwiek wypowiedzi wcale nie jest już tak wyraźnie goło-słownym.Jest to zarazem jakaś gra w chowanego, w której nie ma wytypowanego z góry zwycięscy, ponieważ ten-co-tutaj-coś-szuka porusza się w grze po omacku, z kolei to-co-tamto-gdzieś-chowa-się czym prędzej z gry bierze przysłowiowe nogi za pas.Dziwna to zabawa, a jednak…
Z jednej strony w przekazie tomiku widać jak na dłoni niewątpliwą ewolucję światopoglądową autora w skrócie zwaną dorastaniem, za którym podąża niczym podskórny zabobon strona formalna a zatem słowotwórcza kolejnych wierszy.
- Autor: Mariusz Mysiakowski
- Ilość stron: 208
- Wydawnictwo: Mysiakowski Mariusz
- Numer ISBN: 978-83-926959-8-1
- Data wydania: 2021-11-29
Oceny czytelników
Ta publikacja nie ma jeszcze ocen.
Dodaj pierwszą recenzję “Wartkie obrzeżyny”