„Eseje te są zapisem wędrówek w różne zakola mroku, w różne strefy próbującej osaczyć nas zewsząd ciemności. Nie po to jednak, aby się tam zagubić, aby się zatracić w swoistej ?religii? bezradności i grozy. Chodzi raczej o czyhanie na ciemność – o to, aby postępując śladami wielkich mistrzów, takich jak Kohelet, Szekspir albo Rothko, odkryć w niej negatywny warunek naszego ?bycia-w-świecie?, potęgujący jego wartość, barwę i sens. I o to wreszcie, by wydobyć z przygodności istnienia, ze zmagania się z nicością, troską i trwogą, niedaremność wszelkich naszych dramatów, wszelkich naszych kłopotów z życiem, naszej – słowem – egzystencjalnej przygody.
Nie da się bez dygotu serca opowiadać o rzeczach ostatecznych, najbardziej mrocznych i do głębi drapieżnych. Ale opowiadać o nich musimy – chcemy tego czy nie. Bytujemy przecież od nicości do nicości – i taki jest nieodparty horyzont naszego losu, naszego zbłądzenia w świat.”
Kilka słów wstępnych
„Szekspir jest jednym z tych niewielu, którzy pozwalają widzieć jasno, w bezwzględnym jak skalpel Tulpa objawieniu, to właśnie, z czym nie radzi sobie nasz mętny wzrok – otępiały od codziennej troski i trwogi, histerycznie rozedrgany w nadaremnym oporze przeciw Sein-zum-Tode i skupiony zarazem na bolesnym, wymuszonym tańcowaniu z Bezlitosną. [?.] Szekspir jednak inaczej prowadzi nasz wzrok ? i nie pozwala trzymać się za ręce. Szekspir wie bowiem, wie brutalnie, podobnie jak jego daleki brat, Kohelet, że kiedy przychodzi koniec, urywa się taniec, urywa się muzyka, i martwe ciała opadają w dół śmierci, w toń śmierci. I, doprawdy, nic więcej, nic więcej.”
Śmierć, zmysły, szaleństwo (i lustro czarnej wody)
Dodaj pierwszą recenzję “Prowincje ciemności”