Powstęp
Urodziłem się, niezależnie od wyjścia, skoro jestem. Podobno już z nakryciem głowy. Może dlatego tak się pocę.
Lecz nie czułem nigdy tego przysłowiowego Szczęścia, które miało mnie prześladować w życiu. Może Go nie doceniłem, gdy To zrobiło sobie prywatną skrytkę w fabryce myśli i bezwarunkowych uczuć, by w wieku 33 lat oddać mi tę niszę na nowe dyski pamięci i nauki, usuwając 5 cm niepotrzebnej, jak się okazało, struktury. Przerwane różne prace, które mnie ubierały w obecną formułę. Nigdy się ich nie bałem i przed nimi nie kryłem.
Budowałem dom i nie tylko. Posadziłem mnóstwo drzew dla uwielbianych ptaków. Dziecko? Samo powie, jaki był Jej „ojciec”. Zawsze można było zrobić coś więcej.
Pisać, jako tako, chyba umiałem, od ostatnich klas szkoły ustawowej. Odłożyłem na chwilę (20 lat) to zajęcie, za przyczyną bóli prozaicznie cielesnych.
I pewnie tak by pozostało, gdyby nie pojawił się pewien „poemat”, opisujący w superlatywach ten chodzący Kryminał, który może zasługiwać jedynie na „Sto lat…” w osamotnionej celi zapomnienia przez bogów i ludzi.
Zakłuło raz jeszcze, wyraźnie boleśnie… Wcale nie ten śmieszny, zramociały tekst, lecz pomysł, że ktoś taki mógł w ogóle zaprząc uwagę tak szlachetnej Sztuki, o Kulturze nie wspomnę.
Przez prymitywizm, jasny ale szalenie ubogi, krok po kroku dochodziłem do tego stanu, gdzie abstrakcje i twory nowo-staro-słowne mogły wreszcie w miarę poprawnie zaistnieć. Czyż wieloznaczność musi rozmydlać plan utworu, czy raczej poszerza pole obserwacji centrum tematu, ale z różnych stron? Temat rzeka, a że nie potrafię pływać, intryguje mnie on stale i wytrwale. To zaś, że obiekt (PiS) tak pięknie się ustawił do obśmiału, to już naprawdę wszystkim Bogom można tylko dziękować i brać się, na jego pohybel, niechybnie do pracy.Przedstawiam Świat zdeformowany, co przy deformacji opisanych zdarzeń daje efekt karykatury do potęgi, może dosadnej, ale nie mniej przez to prawdziwej.
Nie życzę miłej lektury, bo nie o to tu chodzi. To nie jest wcale zabawne, ani komfortowe. Za to, na pewno, nasiąknięte ironią i obnaża prawdziwą Nieskończoność Wieczności – ludzką głupotę.
Dodaj pierwszą recenzję “Od zaniechania natchnień…”