Po 10 latach w „Polityce”, które uczciłem „Nalewką na czereśniach” stuknęło następnych dwadzieścia. Kawał życia.
W międzyczasie przeprowadziłem się (żegnaj, czereśnio), poduczyłem, na ile mogłem, kolejnych doktorantów, odleżałem co swoje w szpitalach, pojeździłem po świecie, wreszcie przeszedłem na emeryturę. Nie oznacza to, żebym miał zamiar przestać pisać do „Polityki”; niewiele już czasu zostało, więc redakcja wytrzyma. Ale bez czereśni horyzont już jakiś inny. Szron na głowie miałem i trzydzieści lat temu – to niestety oczywiste, a czy w sercu ciągle maj? W warunkach katastrofy klimatycznej wszystko jest możliwe. Maj w lutym i maj w październiku, czemu więc nie mieć nadziei. Najważniejsze, że „Polityka” trwa i się nie poddaje. Tego samego i czytelnikom tego wyboru felietonów życzę.
Dodaj pierwszą recenzję “Nalewka na piołunie”