Główną oznaką tego, że Proust nie zdążył dokończyć pracy nad szóstym tomem, jest po prostu nieobecność finału.
Gdy spodziewamy się zapowiedzianego parę stron wcześniej wyjazdu narratora w okolicę, w której w pierwszym tomie zaczynała się cała historia, opowieść urywa się nagle w przypadkowym miejscu.
W rękopisach Prousta odnaleziono fragment z opowieścią o tym wyjeździe, został więc wklejony jako zakończenie. Ale i w nim brakuje ostatecznej puenty.
Jak autor chciał to zakończyć, nigdy się nie dowiemy — z tą myślą mieliśmy pozostać.
Z posłowia Magdaleny Tulli
Dodaj pierwszą recenzję “Albertyna odeszła”