Ćwierć wieku temu Polacy zwolnili się z myślenia o świecie i przyszłości. Nasze elity, a w ślad za nimi rzesze zwykłych obywateli uznały, że wszystko, co słuszne, zostało już wymyślone – tam, na Zachodzie. A jeśli coś jeszcze pozostaje do wymyślenia, to też oni, tam, to wymyślą. Nam wystarczy naśladować, implementować standardy i pławić się w radosnej bezmyślności. Oni tam wiedzą, dokąd prowadzą świat, a my małpujemy i wypełniamy zalecenia, dzięki czemu u nas też będzie tak samo.
Może to jest ten właśnie moment, kiedy powinniśmy się zapytać, czy naprawdę tego chcemy?
Dzieliłem się już z czytelnikami tą zuchwale, a nawet zarozumiale brzmiącą refleksją – czuję się, jakbym czytał własne powieści i opowiadania sprzed 20 lat. Jest wszystko to, z czego konstruowałem przyszłościowe (wtedy) fabuły – i państwo islamskie, i „zielone ludziki” na Ukrainie, i Europy powolne się rozpadanie, i hybrydowy wymiar nowoczesnych wojen… Cóż, nie było trudno tego wszystkiego przewidzieć, wystarczyło tylko nie pozwolić sobie nałożyć na oczy, jak miliony przeżuwaczy, końskich klapek i różowych okularów.
Dodaj pierwszą recenzję “A więc wojna!”