Moja mama kocha zadki pingwinów bardziej niż mnie. Inaczej nigdy nie porzuciłaby mnie w przedpotopowym internacie, sama wyruszając w misję badawczą na Antarktydę.
A to tylko najmniejszy z moich problemów. Kiedy przyjechałam do Szkoły dla Dziewcząt im. św. Gryzeldy, okazało się, że internat przeszedł niedawno całkowitą metamorfozę. Zniknęły mundurki, regulamin oraz… większość nauczycieli.
Ich miejsce zajął TOTALNY CHAOS!
Zostałam powitana przez bandę upiornych ośmiolatków, wszystkożerną kozę i szaloną dyrektorkę noszącą na głowie koronę z łyżek.
Niech ktoś mnie stąd WYDOSTANIE!
Dodaj pierwszą recenzję “Szkoła im. św. Zgryzoty dla dziewcząt, kóz i zabłąkanych chłopców”