Bogusław Kierc myślę, że w sposób najdoskonalszy z możliwych udowadnia, że płeć, tak jak rytm, jest strumieniem, płochym i niestałym, i że jest w tym coś prawdziwie marmurowego, że istnieje heroizm bycia poza płcią (podobny może do nietzscheańskiego heroizmu bycia poza dobrem i złem) i jest on heroizmem płochości, heroizmem niestałości, płochość więc, erotyczność, seksualne i mistyczne rozmodlenie w sobie, ale i w Bogu, może przede wszystkim w Bogu, domaga się swojego Heraklesa, swoich tablic, swoich Biblii, swojego monumentalnego kulturowego zewu-zrywu, swojej nareszcie Pieśni nad Pieśniami. To może, co najpiękniejsze, stanowi tu zaś fakt, że aby o tym wszystkim mówić, Artysta wycisza cały swój awangardowy i antypoetycki aparat, z pokorą zaszywając się w owczej skórze klasyka; ileż tu dyscypliny w mówieniu o nieobejmowalnym a transcendentnym, a ileż tu dionizyjskości! Jest to jednakże dionizyjskość postawiona przed zwierciadło, stojąca przed zwierciadłem powiększającym, a właściwie lustrem lupy, i zaprawdę, nic się nie skryje, bo Kierc potrafi podporządkować kłębiący się żywioł klasycznemu uporządkowaniu, klasycyzm natomiast swoim dynamicznym, transgresyjnym, miłosno-religijnym celom… Omnia vincit Amor. W świecie poety wszakże Amor będzie Heraklesem, a Herakles będzie Amorem, zwycięstwo podąża tutaj bowiem za wrażliwością, wrażliwość za zwycięstwem. Zwycięstwem słodkim oraz wyjątkowo upojnym, dodajmy. Bez odrobiny triumfalizmu, bez piany, bez pian tromtadractwa.
Karol Samsel
Dodaj pierwszą recenzję “Dla tego”