M.B. (ur. 29.03.1979). Mężczyzna po dwóch szpitalach psychiatrycznych, z przeszłością narkomana i alkoholika, z tysiącami porażek i kompromitujących upadków na koncie, niedoszły samobójca.
Wszyscy chcą być poetami własnej miłości, pisarzami własnego życia oraz naukowcami, zbawicielami i wielkimi filozofami.
Drżące ręce na klawiaturze, brudne palce od nosa dłubania,
stukot klikania, czas mnie pochłania.
Od Słowackiego cytaty po Mickiewicza dramaty
– z tego nie wyjdą żadne poematy.
Leśmiana nauki i Szymborskiej dialogi to na raty takie minidzieła.
A Tuwim niewmieszany, Czesław Miłosz poirytowany,
Mikołaj Rej nie dowierza, jak zwykle Kochanowski obrażony,
gdyż na te czasy styl pisania godny trwogi.
Jedynie Norwid zdumiony z mego przekazu
i niby z nieba jest zadowolony,
a jedynie Dante z Włoch w polskiej mowie niekumaty
non capisco, nie wypowiada się na te tematy.
Kudłate myśli poplątane. Weny brak!
Jak jej nie było, tak i jej dalej nie będzie.
O filozofii i psychologii:
I na co mi te tytuły magisterskie, doktorskie, profesorskie i do czego mi potrzebny ten Nobel w ręku? Jeśli wy sami nie jesteście zgodni co do słuszności swoich nauk, na co mi to wszystko? Niech sobie będę głupcem tego świata, ale ze swoimi mądrościami.
Książka 3 plus (1) – dlaczego? Jeśli masz ochotę i potrzebę, to sprawdź…
Dodaj pierwszą recenzję “Gdzie się podzialiście Bóg”