I nie mów, że to nieprawda II
Autor: Krzysztof Hermanowicz
Wydawca: Poligraf
"Karawana"
Żar leje się z nieba, piach pod nogami trzeszczy,
Na objuczone wielbłądy Przewodnik wrzeszczy.
Porządek trzyma i właściwej drogi stale pilnuje,
Bo tylko z nim karawana bezpiecznie podróżuje.
Wędruje karawana przez pustynię już drugi tydzień,
A pewien samotny jeździec podąża obok jak cień.
Jedzie najpierw trochę z dala, czy podjechać, rachuje,
A po chwili uścisk dłoni Przewodnika przyjmuje.
Dokąd zmierza karawana?– pyta jeździec.– Do Damaszku
Jedziemy z Bagdadu dywany sprzedać i kupić tamaryszku.
A ty, pani, sama podróżujesz wśród piaskowych burz?
Tak, na imię mi Śmierć i do Damaszku jadę po sto dusz.
Przewodnik i Śmierć dojechali do miasta wieczorem,
Życząc sobie powodzenia, rozstali się z humorem.
Przewodnik następną karawanę przejął od rana,
A w drodze powrotnej doszło do ponownego ich spotkania.
Ucieszyli się bardzo z tego powodu, ponieważ się polubili,
Podjechali więc do siebie i już razem ze sobą gawędzili.
Czy tamaryszek po dobrej cenie karawana kupiła?
Zapytała Śmierć: Czy na dywanach dobrze zarobiła?
Rzekł Przewodnik: Dobre interesy karawana zrobiła,
Bo na tych transakcjach bardzo dobrze zarobiła.
Lecz ty, o pani, mówiłaś, że idziesz po sto dusz,
A ja – tylko obok ciebie – widzę ich z tysiąc już.
Patrzę i patrzę, wcale nie widzę końca tego pochodu.
Żeby cię oszukiwać, Przewodniku, ja nie mam powodu,
Jednak kiedy widzisz ten tłum maszerujący przez piach,
Wiedz, że ja wzięłam sto dusz, a resztę prowadzi Strach.
"Karawana"
Żar leje się z nieba, piach pod nogami trzeszczy,
Na objuczone wielbłądy Przewodnik wrzeszczy.
Porządek trzyma i właściwej drogi stale pilnuje,
Bo tylko z nim karawana bezpiecznie podróżuje.
Wędruje karawana przez pustynię już drugi tydzień,
A pewien samotny jeździec podąża obok jak cień.
Jedzie najpierw trochę z dala, czy podjechać, rachuje,
A po chwili uścisk dłoni Przewodnika przyjmuje.
Dokąd zmierza karawana? – pyta jeździec. – Do Damaszku
Jedziemy z Bagdadu dywany sprzedać i kupić tamaryszku.
A ty, pani, sama podróżujesz wśród piaskowych burz?
Tak, na imię mi Śmierć i do Damaszku jadę po sto dusz.
Przewodnik i Śmierć dojechali do miasta wieczorem,
Życząc sobie powodzenia, rozstali się z humorem.
Przewodnik następną karawanę przejął od rana,
A w drodze powrotnej doszło do ponownego ich spotkania.
Ucieszyli się bardzo z tego powodu, ponieważ się polubili,
Podjechali więc do siebie i już razem ze sobą gawędzili.
Czy tamaryszek po dobrej cenie karawana kupiła?
Zapytała Śmierć: Czy na dywanach dobrze zarobiła?
Rzekł Przewodnik: Dobre interesy karawana zrobiła,
Bo na tych transakcjach bardzo dobrze zarobiła.
Lecz ty, o pani, mówiłaś, że idziesz po sto dusz,
A ja – tylko obok ciebie – widzę ich z tysiąc już.
Patrzę i patrzę, wcale nie widzę końca tego pochodu.
Żeby cię oszukiwać, Przewodniku, ja nie mam powodu,
Jednak kiedy widzisz ten tłum maszerujący przez piach,
Wiedz, że ja wzięłam sto dusz, a resztę prowadzi Strach.
Dodatkowe informacje
Komentarze i rencenzje
Brak ocen, komentarzy i recenzji.
Chcesz dodać komentarz lub ocenę?
Aby dodawać komentarze i oceny, musisz być zalogowany.