„…I wszyscy żyli długo i szczęśliwie”. Chciałbym, aby bohaterowie tej powieści doczekali się takiego zakończenia. Uwierz mi, drogi Czytelniku, że robiłem wszystko, by tak się stało. Kłóciłem się sam ze sobą, usuwałem rozdziały, wyłączałem laptop i kładłem go na dno szafy – na tydzień, czasami na dwa – a wszystko po to, by pomyśleć i znaleźć lepsze wyjście. Pod tym względem poległem na wielu płaszczyznach.
Tę książkę napisało życie, czasami wspaniałe, czasami brutalne, zbierające swoje żniwa po drodze do celu. Tę książkę napisały historie osób, które mijam ja, mijasz Ty, pędząc do pracy lub na zakupy, nie wiedząc, jakie trupy chowają w szafie. Tę książkę napisałeś Ty, czasami działając w dobrej wierze, a czasami odwracając się od krzywdy, która dzieje się na Twoich oczach.
Zapytasz mnie, dlaczego właśnie Ty powinieneś wziąć tę powieść w swoje dłonie, zabrać do swojego bezpiecznego gniazdka i gdy wszyscy wokół zasną, otworzyć na pierwszej stronie i dać sobie zabrać tak wiele godzin z Twojego cennego czasu.
Nie wiem, niech na to pytanie odpowie najsurowszy z moich dotychczasowych krytyków, któremu dedykuję tę powieść:
„Jest tu zbrodnia i kara. Brutalne metody ukarania winnych nie oburzają czytelnika, wręcz przeciwnie, pozwalają mu poczuć zadośćuczynienie, którego tak brakuje w prawdziwym życiu. Akcja książki rozgrywa się w wielu zakątkach świata, różnych środowiskach i piętnuje krzywdzenie dzieci.
Książkę czyta się z rosnącym zaciekawieniem i do ostatnich stron w napięciu”.
Marek Rynkiewicz
Dodaj pierwszą recenzję “Nadchodzę”